miércoles, 31 de julio de 2013

Barriendo Rencores

Cuando uno simplemente mira, no quiere decir que ve. Cuando uno oye, no quiere decir que escucha. Cuando uno habla, no quiere decir que dice. Así, que me queda la tarea muy grande de ver, escuchar y decir. En la casa aparecieron unas telarañas de viejos rencores. Parece, que la escoba de perdón no llega a todas partes. Limpio, reviso y ahí está algo. Casi no se ve, pero está. Resulta mucho más fácil, más cómodo ignorar, antes que limpiar a fondo, hasta los últimos rincones de mis recuerdos y mis sentimientos. Si conseguiré eso, al desaparecer rencor, desaparecerá el dolor. Solo quedaran recuerdos de diferentes momentos de mi vida.

Feliz Miércoles de Perdón


martes, 30 de julio de 2013

Amistad

Un pez sumergido en el agua, no puede morir de sed. Tú y yo, estamos sumergidos en la vida, en la amistad, en el amor. No debemos sufrir. Tenemos todo al alcance de nuestras manos. Solo de mi depende la decisión, si lo voy a usar. Si quiero ser feliz, si quiero vivir plenamente. Al nacer, recibí esta invitación y a lo largo de mi vida, doy la respuesta. La Felicidad vivida es siempre compartida, y por eso se multiplica. Hace un rato regué mi pequeña huerta. El agua llama a las semillas, las invita a beber, y el sol conocer la luz. Parece, que la invitación está bien recibida y mis verduras deciden a crecer, vivir. Mis amig@s, tantas veces me rescataron de la oscura soledad, abriéndome a la luz. Juntos atravesamos la tristeza, al compartirla la dividimos y al dividirla la hicimos más llevadera. Gracias por ayudarme crecer y vivir, como el agua ayuda a peces y mis plantas.

Feliz Martes de Amistad
Felicidades Amig@s

lunes, 29 de julio de 2013

Ignorancia

Cada vez que quiero leer algo, mi Ignorancia me dice, que estoy cansado, que en la tele hay algo que puede ser interesante, que tengo mucho trabajo. Cuando hablo, discuto con alguien, ella me dice, que levantar la voz, decir groserías también sirve para convencer. Así me convence que por falta de argumentos, siempre puedo echar la mano a la burla. Me hago ilusiones, que la prepotencia puede ocultar la ignorancia. Ella está ahí, aunque tenga maquillaje de poder o de autoridad. Tal vez este tipo más molesta, más duele. Así que a pesar de todo voy a agarrar un libro y a leer. Pues es hasta ahora el remedio más eficaz contra mi ignorancia.
Feliz Lunes de Lectura.

domingo, 28 de julio de 2013

Aceptación

La luz del sol susurra a la oscuridad, que ya es la hora de despertar. La pereza se justifica que es el domingo, que no hay prisa. El mate está tentando con su dulzura y calor. Y entre tira y afloja, me levanto y empiezo a caminar el nuevo día. Retorno a la vida después de sueño placentero. Delante de mí, un nuevo comienzo. Aunque cierre los ojos, no deja de amanecer. Así ocurre con todo, aunque me niegue, la felicidad está aquí. Nadie la quita, ni pone frente a mí. No cambia de lugar. Verla, sentir, es parte del arte de Aceptar. Mi sufrimiento, mis traumas son fruto de la negación. Siempre dispuesto hacer la lista de cosas que necesito, que me gustaría hacer o tener, no reconozco, no acepto las que tengo. Como decía hace años un amigo positivo , la mejor terapia para empezar bien el día, es levantarse cada mañana. Y antes de lavarse, bañarse, peinarse mirar el espejo. Sonreír respirar profundamente abrir los brazos y decir. ¿Dios por qué me creaste tan hermoso(a)?. Al aceptarnos en la mañana cambiamos el sabor de todo el día.

Feliz Domingo de Aceptación

sábado, 27 de julio de 2013

Z drugiej strony (PL)


A z drugiej strony...

Czasami wzrok ucieka od światła, kolorów, cieni, a czasami szuka ich z pasją głodem, nienasyceniem. Świat się zmienia, odwraca, przemieszcza. Błądzimy miedzy rzeczywistością i lustrzanym odbiciem. Zawieszeni w przestrzeni, zaplatani w sieci czasu.
Tu zaczyna się jesień. Zmęczone drzewa w ogrodzie, oddają swoje ukryte w liściach skarby. Tam z drugiej strony, czyli tu z waszej strony, gdy czytacie te słowa zaczyna się wiosna, pęcznieje i kwitnie nadzieja.
To co kiedyś było egzotyczne, jest normalne i to co kiedyś było dalekie jest bliskie. Nie ma linii dzielących światy, my je kreślimy, wprowadzamy, zawsze próbując wszystko poukładać, uporządkować, zrozumieć i określić.
Tak mało miejsca zostawiamy sobie na zdziwienie i na zachwyt.
Coś jest z jednej strony naszego świata, coś jest z drugiej strony. Coś jest na jednym końcu, coś jest na drugim naszego pola widzenia, obszaru poznania, stylu myślenia, wierzenia i określania rzeczy.
Niestety zbyt często koncentrujemy uwagę na tej jednej stronie, na tym jednym punkcie, sposobie patrzenia, czy myślenia. Przytłacza nas, doprowadza do smutku, depresji, strasznie stresuje brak wyjścia, brak światła, brak kolorów a przez to samo brak nadziei. Czasami sytuacje są bardzo skomplikowane i nie ma łatwych rozwiązań, a czasami wystarczy tylko popatrzeć, pomyśleć, poczuć co jest z drugiej strony. To niby oczywiste ale...

Z drugiej strony Ciemności jest Światło
Z drugiej strony smutku jest radość
Z drugiej strony bólu jest odprężenie
Z drugiej strony obojętności jest miłość
Z drugiej strony hałasu jest cisza
Z drugiej strony gniewu jest zrozumienie
Z drugiej strony walki jest akceptacja
Z drugiej strony zawirowania jest harmonia
Z drugiej strony upadku jest powstanie
Z drugiej strony krzyku jest muzyka śpiew śmiech
Z drugiej strony ciszy jest rozmowa
Z drugiej strony napięcia jest relaks
Z drugiej strony słabości jest energia
Itd itp

Można mnożyć przykłady. Można usiąść przy stole i pomyśleć kto jest z drugiej strony. Można usiąść nad rzeka i pomyśleć, że jest drugi brzeg. Nie chodzi o jakiś dualizm, tylko o uwagę, o życie w pełni, o szczęście, o bycie w pełni dla...

Natanjito Paragwaj 29.04.2010

Deszcz (PL)

Gdy tam lato rozgrzewa serca, tu zima nas obejmuje, jakby wycisza. Spadły deszcze i w każdej kropli zawarte jest życie, nadzieja. Z brunatnych liści pozmywa kurz. Nie ma innego źródła ciepła, jak bliskość drugiej osoby, i jak mate sączone godzinami. Jest tylko to co potrzebne, niezbędne, nie ma pospiechu.
To co było zapisane w kalendarzu, pozmywał deszcz. Drogi są nieprzejezdne. Chcę wykorzystać ten czas. Gdy nie mogę iść na spotkanie z innymi, chcę iść na spotkanie z samym sobą i z tymi którzy są najbliżej, a których czasami nie zauważam. Nie ma innego rytmu jak rytm kropel deszczu. Samochód, sprawy, podróże, wszystko zostaje unieruchomione. Cierpliwość w tropikach, to cecha konieczna. To co, że wczoraj było jeszcze lato, dziś jest zima...
My to odkrywamy na skórze ,czujemy w kościach. Przycichły rozmowy, jest oczekiwanie. Takie zwykłe normalne oczekiwanie, na drugiego człowieka, na rozmowę, telefon, SMS.
Czasami zima i samotność stają się sobie bliskie. Samotność jest zimna, nawet w środku lata, i pozostawia przestrzenie bolące kłujące. Można się pomylić i coś przeoczyć, źle zrozumieć. Przecież samotność to nie brak osób. To brak zrozumienia i słuchania samego siebie. To niezrozumienie własnych potrzeb i oczekiwań, to niezdolność komunikacji tego czym się żyje. W świecie, który mówi o przeludnieniu, samotność nie może być brakiem osób, choć nie zawsze mamy przy nas osoby które kochamy.
Bywa, że trudno znaleźć kogoś, kto kroczy przez życie tym samym rytmem co my. Trzeba się wsłuchać w tę samą muzykę, melodię. Deszcz pomaga się wyciszyć i uwrażliwia na o co w nas, na to co dookoła. Zawsze jest pretekstem, odnośnikiem do utkania rozmowy, która idzie o wiele dalej niż te krople deszczu. I nie ważne czy to lato na północy czy zima na południu. Odkąd człowiek jest człowiekiem, od czasu do czasu, jest głodny rozmowy, która zbliża, leczy, rozjaśnia, uspokaja i łagodzi.
Rozmowa to sztuka w której muszą się spotkać, pogodzić ze sobą, zatańczyć, różne zdolności. Ta mówienia i słuchania. Oczekiwania i spokoju. Szacunku i poważania. Otwartości i elastyczności. Warto pozwolić sobie, na prawdziwe spotkanie z innymi, a przez to z samym sobą.
Gdy jest agresja lub niechęć, lepiej samemu z sobą porozmawiać, nie winić za to innych. Każda inna osoba ma nad nami władzę jaka jej damy. Nie oczekujmy od innych tego, czego sami dla siebie nie robimy. Ludzką cechą jest szukanie winnych. Każdy z nas ma lustro i warto, już najwyższy czas polubić, to co w nim widzimy. My jesteśmy naszą własną bazą. Nawet najpiękniejsze obrazy potrzebują zwykłego zagruntowanego płótna. Najpiękniejsza muzyka grana jest na zwykle milczącym instrumencie. Potrzebny jest nasz dobry pozytywny punkt wyjścia.
Miedzy kroplami deszczu jest cisza. Jej długość pozwala określić intensywność deszczu. Potrzebna na zrozumienie i określenie. Czasami deszcz połączony jest z wiatrem, tak jak rozmowa z krzykiem. Może to być niszczący wiatr albo orzeźwiający zefirek. To od nas zależny. Łagodność zwykłych dni, słów i gestów.


Naranjito
18.07.2010

Emoción

Apareces como bicicleta sin manillar, pero con pedales. Cuando aceleras, corres el peligro, que nadie te podrá conducir- mi admirable Emoción. Dicen, que puedes ser buena o mala. Tal vez es así, aunque pienso, que no se te debe juzgar. Lo que veo, que a veces. te escapas de cualquier control y llevas a accidentes, chocas con las frías realidades de la vida. Eres un ingrediente indispensable, en cualquier actividad, trabajo, deporte, hechos con amor y entrega. Más todavía eres ingrediente indispensable en el caldo de la vida. Le das un sabor especial. Y cuando se trata de sentimientos, de encuentros, eres capaz humedecer, los ojos más secos, y hacer vibrar el corazón más estancado, duro. Bienvenida queda te aquí.
Feliz Sábado de Emociones.

viernes, 26 de julio de 2013

Recuerdos de Tanlajás

En la puerta de mi casa encontré, un par de recuerdos, tiritando de frío, una vez más vienen sin avisar. Los recibo con gran cariño, pues su visita siempre significa un viaje en el tiempo. En este viaje muchas cosas suceden. Y da gusto encontrar todo en su lugar, sin miedo de perderse. No nos pesan los años, en un instante se unen lugares, tiempos y personas. En mis recuerdos, nadie se fue a otro lado de la vida. Ni piensan empezar este viaje. Me voy a Tanlajás y los lunes encuentro a Padre Patricio eternamente arreglando su Jeep. Después, de sacar una cantidad de cosas, corre a su mecánico amigo Elaio pidiendo socorro. Terminan poniendo todo en su lugar y al final toman una Corona. Saliendo de la casa encuentro a Juve con su corto saludo “Padrecito” corriendo con su mandado, sin dejar a pasar por la iglesia, dando vuelta por todos los santos. Saludo a don Santiago que esta leyendo algo en un su sillón y doña Socorro preocupada por salud de Margarita. En el portón me cruzo con doña Luz preocupada por todo el mundo. Esta yendo a la iglesia para su hora santa. Nos quejamos un ratito los dos, pero terminamos riendo. Con Amancio bromeando visitamos a los enfermos y con doña Cata le buscamos pareja. En una u otra casa, espantamos un poco de soledad. Los domingos en la mañana, espero la visita de Toño, que va a traer “Pan de Chucha”. Rico, fresco, dulce. Después de la misa y la oficina, doy vuelta por el Tianguis. Saboreando sonidos, olores, colores, sonrisas y saludos. Difícil pasar al lado de Ramón, porque en su carnicería siempre hay mucha gente. Encuentro a la Señorita María del Carmen regresando a su casa caminando sin bastón. En camino al correo, saludo a don Elio sentado frente a su negocio. Todos tenemos menos años, mucha vida y las enfermedades solo sirven como tema en conversaciones, están lejos de nuestros cuerpos. Me espera un plato de zacahuil, muchos tamales y un rico mole. En mis recuerdos están todos Ustedes, aunque no ponga aquí su nombre. Cada visita a una comunidad significa llenar ojos de paisajes. U ichich in c'uajiy c'al Tata'chic abal ets'ey.

Despertar

Adoro este momento al amanecer , cuando todo es nuevo. Todavía sol discute con la luna. Intercambian sus ultimas opiniones. La luz avanza. El sol está por brillar. Palabras están por decir y escribir. Sentimientos están por sentir. La vida está por vivir. Y tal vez lo más importante; el Amor está por amar, por repartir. Nuestras sonrisas, nuestros saludos se despiertan con nosotros. A esta hora, tomamos las decisiones como vamos a recibir el día, las personas, los desafíos. De igual manera y solamente de nosotros depende, si todo lo vamos a ver mal o bien. Con mate o con una taza de café, decidimos las actitudes para todo el día. Pues cada día estamos - Despertando a la Vida.
Feliz Viernes de Despertar.

jueves, 25 de julio de 2013

Ecos

La luz ilumina el día, la noche ya se esta retirando. La experiencia y el ritmo de la vida dicen, que uno se debería despertar. Aparece la pregunta ¿se podrá soñar despierto?

Lo vivido en estos días parece algo que confirma que sí es posible. Estar en la fuente, en el pozo tomando agua reaviva y ayuda seguir caminando a pesar de las adversidades del camino. Viajar a México para mí fue como respirar aire después de estar sumergido en el agua por mucho tiempo, como ver la luz después de estar por mucho tiempo en la penumbra. Todo tan lleno de color, tan cargado de sensaciones, de fuerte sentido de lo humano, de Familia, unidad y amor. Los días que viviré serán como ecos de lo vivido en este tiempo mágico en México. Sabemos de experiencia que el eco responde cuando hablamos, gritamos o cantamos. Hay que convertir la vida, en un gran canto a la vida. No se trata de engañarse, tapar los ojos o huir de los problemas, se trata de sacar toda la energía vital, toda la luz que tenemos, para cooperar con él que nos ha creado, creando, caminando.
Frente de cada situación, podemos tomar diferentes actitudes. Si nos afecten o no, todo depende de nosotros, a que sentimientos, a que estados de animo abrimos las puertas. Eso no evita sufrimiento o no impide, que uno tenga problemas, pero eso abre plenamente las puertas a las soluciones, a posiciones necesarias, para ver las cosas en su justa luz.
No caminamos solos, pero el envolvente mundo individualista, nos envenena, con esta sensación de soledad completa. A nuestro lado, tenemos muchas personas, que viven y sueñan como nosotros; lloran por las mismas cosas, ríen con lo mismo. Las sensaciones y emociones son gemelas, solo las personas que las experimentan están muchas veces muy lejanas, separadas por los muros que crearon. Vivimos compartiendo más que el tiempo y espacio o tal vez hasta el tiempo y el espacio, pues es lo que nos envuelve, sitúa, engloba.
Me siento sumergido en el tiempo vivido. La sensación de nadar en el espacio que me hace libre, es el fruto de la intensa experiencia de encuentros en México. Falto mucho tiempo y espacio para compartir en otros ámbitos o niveles, pero lo vivido fue tan intenso, que hasta ahora puedo saborear detalles. Al principio tenía la sensación, que alguien me tendrá que ayudar a mirar, pues mis ojos, no alcanzaban, o alguien me tendrá que ayudar a sentir, pues el corazón saltaba de alegría. Con el tiempo empecé a absorber lo vivido, como si fuera una esponja.
Creo, que todo está todavía dentro, provocando una presión, que todo se podrá poner por escrito con el tiempo. Viendo los primeros días, lo que recibí era el baño de amor, el baño de cariño, el baño de la gente. Se hace tan fuerte e importante después de la experiencia de la soledad de aquí. Muchas cosas quedan en aquel bello lugar vivencias, recuerdos, experiencias, errores y aciertos. Apenas me pude dar cuenta, que para la gente significaron tanto estas cosas sencillas. La capacidad de hablar llegando a su corazón en un nivel de recepción y transmisión que plenamente se armoniza, eso es algo muy importante. No puedo dejar esto y creando espacios de comunicación más profundos y personales, puedo llegar a crecer en cercanía y amor hacia aquella gente.
Todos caminamos, y uno se pone muy contento, cuando descubre que no camina solo, en su camino tiene acompañantes, que lo entienden a uno.
En mi corazón a veces hay recuerdos de experiencias, que a veces susurro al viento. Descubro que el tiempo los trae reforzados, repetidos con el eco. Una y otra vez vuela mi corazón, a la gente que quiero tanto, piso los lugares, veo caras, oigo voces de la gente muy amada. El cariño se multiplica por días, por horas que pasamos juntos. El ritmo, pone el caminar como más seguro, menos cansado, ayuda levantar la vista tener esperanza de llegar a sentir más, saber más, entender más. Parece que las vueltas que da nuestra vida, que con frecuencia nos lleva a lugares deseados por los caminos más alejados, dando inmensas vueltas rodeos, tienen su gran objetivo de encontrar el numero más grande posible de gente. Para ver los reflejos de nuestro rostro en los ojos de la gente encontrada, emocionada por un encuentro. Los encuentros nos hacen cercanos, los encuentros nos hacen humanos. En un viaje, en un camino, siempre aparecen ecos de otros viajes y encuentros. Podemos caminar sin llegar a lo que parecía primer destino, pues en el camino siempre aparecen, nuevos destinos. Un camino nunca se termina como una música o una pintura. Todo se podría continuar, pero llega el momento de culminación, de realización del autor.
El silencio de la mañana cuando sale el sol y los pájaros cantan los primeros cantos a la luz, uno puede escuchar el eco de su propio corazón, que avisa que todavía vivimos. Que el amor nos empuja hacia otros, que la inseguridad la incertidumbre son los ingredientes, que dan sabor a la aventura llamada vida. Nos podemos equivocar amando, pero la mayor equivocación y vergüenza sería no saber amar. No saber caminar, tener miedo a decir si o decir no.
El ritmo del corazón, se armoniza con el ritmo de la vida que despierta.
Ilusiones y proyectos, empiezan tomar cuerpo. Vivo y estoy en el centro de un día que se empieza, unos suspiros de la tierra que se levanta. Tal vez, hay que caminar tanto para volver y darse cuenta de la belleza y la importancia de las cosas, que en años no supe apreciar. Unir dos puntos con el tercero, que sirva de referencia, para formar prisma, para ver colores, para poder ubicar mejor cada una de las cosas. La vuelta de espiral, la vuelta de caracol, pone cada regreso en un nivel diferente, solo el terco e insensible no se da cuenta de esto.
Miles de sonrisas me encontraron, me dieron su luz, que ahora me ilumina pues se queda reflejada en suspiros y lagrimas. Merece la pena luchar por los encuentros y los regresos, que se hacen multicolores como los diferentes bordados tenek. Ahora aquí en mi casa brillan y sorprenden a los que me vistan, impactan con su vida, se dan cuenta que viven sumergidos en una vida más monótona, más unicolor. Todo me permite tener recuerdos vivos, como estos colores. De mí depende si así será mi vida o permitiré empolvar todo, oscurecer todo. Un desafío de todos los días. Tengo que llegar a la claridad, recordando las montañas y los arroyos todas las caras de la gente. Ojos y piel que es de maíz, llena de ilusiones y fuerza vital. Encuentro una seguridad, sé por que veredas caminar.
Los años de golpes, equívocos, ayudan a ver por donde hay que ir, o más bien a donde hay que ir, pues el camino, lo hace cada uno caminando. Los ecos, si los escuchamos bien, nos llevan a la fuente de la música de la vida. El canto, no se acaba, sigue inspirado por el sol, por la luna y las estrellas. No puedo tapar los oídos, ni cerrar los ojos. Oigo perfectamente tantas palabras, que me animan, que me empujan dar unos pasos más, cuando ya pensaba haber llegado al limite. No renuncio, ni el camino, ni la espera.


Naranjito, Paraguay septiembre 2006

La mesa

La mesa, lugar de encuentro, de poner los platos y las palabras. Y siempre cuando se pone palabras, también se pone sentimientos, historias. Cada uno trae, medio empolvados trofeos de la semana o pedazos, de lo que iba ser y no fue: la vida, la pareja, el negocio, el proyecto…
Todo se puede poner, si la mesa está bien puesta, nada se caerá de ella, cada palabra tendrá su lugar, sobre todo si se dijo de corazón, si fue escuchada, respetada. El que escucha, siempre sirve de apoyo, para el que habla. No se puede poner demasiados adornos, pues la mesa no sirve para eso, lo secundario no puede ocultar, lo principal, primordial. La mesa nunca debería ser demasiado grande, pues una mesa grande, separa las personas, aleja unas de otras, pero también separa las palabras, las cosas, unas lejos de otras, impiden ver su relacionamiento, su interconexión. Se separa la causa del efecto.
En la mesa, alimentamos nuestro cuerpo, pero también alimentamos a nuestro espíritu. Hay que acerlo con calma. Es triste una mesa solitaria, pero también es triste, una mesa con mucha gente, pero sin comunicación.
Algo falta si hay tensión, es una buena señal, que hay demasiadas cosas en el corazón, pero no las hay sobre la mesa. Se debe poner delante, suavemente, ordenadamente, o al azar, lo que importa al final, es que se comparta, no se guarde, que se ofrezca, entregue, para poder recibir igual.
La mesa se convierte en oasis, en el puerto seguro, en un refugio, cuando en ella está el dialogo y la comunicación. Sige siendo un mueble cualquiera, cuando los labios, los corazones, los puños se cierran y queda silencio. El mismo silencio, que en un lugar es necesario y se convierte en bendición, en otro es maldito, hiere y duele…
Me siento yo, pero conmigo se sienta toda mi vida, todo mi mundo. Con frecuencia tan acelerado, tan lleno de prisas. Lo que me ocurre, funciona en todas las direcciones, yo empiezo ordenar, poner en una dirección definida mis palabras. Yo, la mesa, yo otras personas en la misma mesa. Eso permite ordenar a toda nuestra vida. Cuando tenemos un tiempo tranquilo en la mesa, ahí cabe todo rompecabezas de nuestros esfuerzos diarios, las extrañas composiciones de nuestros problemas. Lo que no vemos con frecuencia nosotros, lo ven otros y nos pueden ayudar y viceversa.
Los platos que aparecen sobre la mesa, necesitan una elaboración, se les somete a un proceso de preparación. Lo que traemos a la mesa, es fruto de diferentes procesos y situaciones de la vida. A veces es esa una fruta dulce, a veces amarga. Todo eso forma parte del maravilloso sabor de la vida.


Que aproveche

Naranjito abril 2009

En la orilla

Cansado de tanto caminar, me siento a la orilla del río. La respiración se corta y algo sale de mi pecho, es como una llamada, como un grito milagrosamente silencioso. No lo oye nadie, solo el silencio sabe, que existe, que está escondido detrás de cada respiro. Los ojos reflejan una luz, como cada gota del agua encierra en si pequeños soles, también mis ojos tienen uno, ampliado por las gotas encerradas en mis ojos, mis compañeras de tristeza que van de par en par las hermanas gemelas: las lágrimas. Sentado así puedo recordar, cuando dejé el rio, los caminos que caminé, solo basta inclinarse un poco, para ver el reflejo de la cara, para saber, que ha pasado en todo este tiempo.

No hay tiempo para sentarse con la gente porque corremos tanto, mucho menos tenemos tiempo para sentarse con nosotros mismos. Tenemos prisa volamos o eso parece colgados entre lo que queremos ser y lo que realmente somos, entre las ilusiones y las realidades. Acompañados por tantos y tantas y al final como siempre realmente solos. Cada uno tiene que encontrar su camino, encontrar la solución de sus problemas.
Las veces que me ven, me interpretan, ni siquiera quieren escuchar, porque ya saben quien soy, como soy y que quiero. Todos tienen sus soluciones sus medias palabras sus consejos milagrosos. Al final, para no molestar ni oír más de sus consejos, aprende uno mentir, decir lo que quieren oír, que todo está bien o por lo menos mejor. Ellos salen contentos y uno por lo menos tiene tiempo y paz para morirse poco a poco, o curar las heridas e intentar vivir.

Aquí junto al río, el agua se lleva los segundos y minutos horas y años de nuestra vida. Supuestamente en el mismo cauce, pero acomodándose más y más haciendo suyas las orillas. La suavidad del agua acaricia las piedras y les hace dormir plácidamente cambiando de forma. La eterna conversación del sol y agua nos confunde, nos aclara, ya se comunican tan bien que no sabes si el sol refleja el agua si el agua refleja el sol. Cada uno entrega algo. El sol calienta el agua y el agua refresca el sol.
Tal vez ese es el secreto de una verdadera comunicación. Un milagroso intercambio de igualdad, de equidad, de totalidad, sin cuentas, miedos, tratos, plazos ni reproches.
En la vida casi siempre nos falta una conversación, una frase, una palabra, un paso o una decisión. Alguien se va y deja el espacio vacío las palabras que rebotan en el silencio. El agua como la gran pantalla refleja nuestra vida. Nos reclama nos habla solo cuando nos damos el tiempo acercándonos a ella, acercándonos los unos a los otros. Solo a ella se puede comparar con los ojos de una persona, sobre todo los ojos de una persona amada a la que podemos mirar de cerca y con todo valor.

Miro y trato de comprender los pasos, las palabras. No es la misma agua que me vio hace tiempo y yo no soy el mismo. Cada uno de nosotros tuvo que caminar para poder llegar a este encuentro. Cada uno tuvo que pasar por sus cauces con corrientes caudalosas y tranquilas. Hubo olas que subían con alegría y cascadas que caían con grito de desesperación. Cada uno antes de encontrarse con otro tuvo que encontrase consigo mismo, con su fuerza, su debilidad, su compañía y su soledad profunda. Nunca se encuentra en un lugar toda el agua, nunca se tiene con una persona todo un encuentro total y definitivo, siempre tenemos parte de todo el universo. La parte que estamos dispuestos de dar y recibir de una sola vez. Cada vez nos hacemos más uno: un amor- amistad, un universo humano- cósmico. Por costumbre tendemos a separarnos, ser individuos con su propia identidad. Necesitamos saber, que somos diferentes del mundo que nos rodea. Nacemos como parte del universo nos definimos como individuos y nos unimos otra vez con el otro(a) y con el universo. Cada uno tiene que saber lo que ofrece, lo que pone en común. Para saber con que se enriquece lo que recibe de los demás. La prisa no siempre ayuda ver lo que ofrecemos y lo que nos ofrecen.
A veces no podemos descubrir eso porque nos cerramos en nuestras suposiciones o primeras impresiones, que siendo importantes y validas, siguen siendo imperfectas. No se puede llegar al agua y saber todo de ella, ni todo lo que contiene, ni todo lo que da, ni todo lo que lleva. Cuantas cosas he tenido por seguras y tengo que reconocer, que no son así de firmes, ni claras, ni permanentes. El tiempo siempre se encargó de valorar, dejar a descubierto lo que queda de palabras fuertes, firmes y seguras. Las circunstancias, las realidades nos dejan frente a nosotros mismos, a nuestro mundo.

He visto que el agua esta en la tormenta y también en la fuente, en el arroyo que nos ayuda apagar la sed. Es como la vida que se reparte entre mil batallas que emprendemos y en la pacifica siesta de una tarde de verano, cuando entre sueños hablamos con las personas que amamos. La vida, el agua el uno no vive sin el otro, el uno se pierde por el otro. El agua se entrega para ser vida, la vida se entrega al agua para vivir. He dejado tantas cosas atrás, he entregado poco a poco lo que he sido, lo que he tenido. El agua se lleva todo, el agua llama. He recibido de la vida muchas cosas, pero también he dejado a escaparse a muchas. Se me fueron como agua entre los dedos. Es un arte precioso saber a retener lo que da vida, lo que refresca, lo que renueva. El agua puede volver a la vida y puede matar, depende de su calidad y cantidad. La felicidad también tiene sus diferentes intensidades, cada una nos mueve hacia algo, normalmente nos ayuda entrar a un nivel superior de conciencia, de proyección de nuestros sueños y de su realización. Es como las alas de Ícaro que le permiten volar, admirar el mundo desde arriba, pero son de cera y fácilmente se pueden fundir, quemar. Mientras más feliz es uno, más sufre después, cuando algo pasa. Las modificaciones son necesarias, normales, pero fácilmente nos hacemos dependientes de un camino, un proyecto. Todo depende de las situaciones personales experiencias, vividas. A veces la felicidad llega dentro de una tristeza profunda, nos despierta, aviva, ilusiona, mueve para caminar de nuevo, se convierte en la única fuente de nuestra felicidad y esperanza. Cuando por x circunstancia se va, lo que queda, es un sabor amargo, un dolor en el pecho muy largo y profundo.
Preguntas amargas y definitivas sobre el sentido de la vida. Descubrimos como estamos sumergidos en el mundo que nos rodea y que solos nos encontramos. La vida como las olas en la playa se va y se viene y uno como un medio ahogado intenta tomar el aire luchando por cada respiro a veces preguntándose amargamente ¿para qué?

Es verdad que cada experiencia enriquece. Lo que pasa ,que en el mundo hay gente experimentada más o menos con su casa, su hogar y hay gente con mucha experiencia, pero viviendo en la calle, y por mucha experiencia que tengan y puedan compartir, ella no les sirve como albergue, ni les da cobijo. Para que todo el conocimiento, sabiduría, riqueza personal, si falta el amor, si no se tiene con quién compartir.
El arte de aprender de la vida es complejo, hay que mirarse reflejado en muchos espejos y de diferentes ángulos para ver la perspectiva, que se nos abre cuando un mundo de seguridades se cierra. Muchas veces después de sentirse amado, acompañado por las personas tan amadas y cercanas, llega tiempo de sentirnos y vernos totalmente solos, dándonos cuenta que a la hora de la verdad tenemos que cargar con nuestros propios problemas, que no hay nadie que este cerca, que comparta el mismo sentimiento, el mismo dolor. Tal vez la mayor tragedia es que las desgracias no llegan solas, vienen en grupos como suelo decir, en manadas, como animales salvajes, se echan sobre nosotros. Como resistir, por donde encontrar la luz. Cuando no ves la luz directa tal vez puedes ver la reflejada. El agua refleja la luz y si la miramos esta luz se refleja en nuestros ojos en nuestra cara.

Puedo auto compadecerme, puedo jugar el papel de la eterna victima. Tengo también la capacidad de ver mi propia responsabilidad, dar me cuenta que no todo reflejo es exacto, que hay espejos que distorsionan las formas. Descubro sorprendido que todo lo que pienso y siento sobre mí, es lo que acepto no lo que rechazo.
Hay cosas de nosotros mismos, que por distintas razones rechazamos, no las queremos reconocer, muchas cosas positivas tal vez algunas negativas. Tendemos a polarizar y generalizar mucho, sobre todo las experiencias negativas son las que nos arrastran hacia el abismo del dolor. Extraño es nuestro miedo de felicidad que a veces parece tan efímera, que ni siquiera uno intenta probar a abrir el corazón para dejar que entre la luz de amor dentro de nosotros. Uno se acostumbra tanto a los papeles que ha jugado a los roles sociales bien aprendidos que no quiere abandonar el caparazón que protege. Lo desconocido da miedo, lo desconocido exige que abandone mi cómodo lugar. Frente a lo nuevo siempre estoy más vulnerable, expuesto a la a veces vergonzosa evidencia de mi realidad. Dijo alguien que siempre somos tres: lo que la gente dice que somos, lo que pensamos que somos y lo que somos en realidad. Cada nuestro espacio por muy pequeño que sea si siempre estamos dentro se convierte para nosotros en nuestro universo. Perdemos la curiosidad por lo que esta afuera, con el tiempo empezamos a pensar que es el único mundo que existe. Para saber quien soy y como es mi mundo tengo que confrontarme con otros.

A veces quiero cambiar, pero no estoy dispuesto a renunciar nada. El cambio no significa añadir una nueva capa a mi armadura, sino transformar por completo mi esencia. No es algo, que está por fuera como una añadidura, es algo que emana desde dentro, empuja provoca la acción que se puede ver por fuera. El cambio da frutos, cada agricultor sabe que cuando se quiere tener una cosecha hay que sembrar y en cada siembra siempre antes de germinar las semillas sembradas tienen que morir. En la naturaleza no existe el camino más corto y tal vez menos doloroso. Merece la pena caminarlo es el nuestro, pero también es el de los demás así que nunca estaremos solos sino que siempre en el mundo encontraremos a otros(as) locos(as) buscadores(as) de sueños que llegan a un río para ver reflejo de su cara y de su mundo. Duele nacer, duele morir y duele vivir, pero es el único camino que tenemos para realmente ser, existir, amar, compartir. El agua de cada fuente, cada rio, cada lago, por un u otro camino desaparece en el mar. El mar de un encuentro total consigo mismo y con los demás.
Dublín Irlanda abril 2004

Penas

Me toca planchar la ropa. Entre camisas y toallas, encontré unas Penas. Arrugaras y despeinadas. Parecen medio mustias, pero están ahí. Intentaba ignorarlas pero por más vueltas que daba, aparecían como manchas. Les puse una loción de esperanza y deje asolear un rato. Perdieron su intensidad de mustias pasaron a secas, pero no desaparecieron de todo. Hasta que recibí una visita, que me distrajo y permitió olvidar mis penas. Al comparar que otros tienen las suyas, las mías ya no me molestaron tanto. Y cuando las miro también me doy cuenta, que mis penas resaltan la belleza del resto de las cosas que encuentro. La plancha de paciencia les quita lo áspero y se vuelven, más suaves, más llevaderas.
Feliz Jueves de Planchar las Penas

Respeto

En la calle encontré un pequeño huérfano, abandonado por su gente. Triste, sin entender nada, miraba con estos grandes y pacíficos ojos. No entiende por qué no lo quieren, por qué lo expulsan, de las casas, de la comunidad. Me dio pena verlo solo. Le prometí, que encontrare gente, que lo quiera recibir, acoger, como uno más de la Familia. No pide mucho, solo quiere ser tomado en cuenta. Los que no lo quieren, luego se quejan, se justifican, que se mete en todo, que no les deja en paz. El como siempre cayado, solo les mira la cara. Su mirada les incomoda, porque parece, que ve más allá de su rostro. Claro que estando en la casa, está en todas partes, participa en todas conversaciones, forma parte de reuniones, relaciones, hasta diversiones y juegos. Y con todo esto conoce su lugar, por su naturaleza no se impone a nadie. Así es mi pequeño Respeto. Reciban lo en su casa y vida.
Feliz Miércoles de Respeto

Soledad

En estos días de frío, te tengo presente más que nunca, mi querida y fiel Soledad. En muchas ocasiones, fuiste mi única compañía. Te diste tiempo, para estar conmigo de día y de noche. En tiempo de enfermedad y con buena salud. Me serviste de paño para secar las lágrimas y esparcías en el aire todos los suspiros. A veces me molestaba contigo, te querría sacar de mi casa. Deseaba que te fueras lejos de mi. Tú solo me mirabas con tu mirada sabia y paciente, cuando pataleaba, hacía berrinche, como un niño malcriado. Mucho tiempo me hacía sordo a tu invitación para que dialogue conmigo mismo. Que me conozca mejor. No entendía, que primero hay que conocerse, para poder conocer a los demás. Uno tiene que reconciliarse con uno mismo, estar en paz, con su soledad, para poder tener buenas relaciones con los demás. Si no lo hago caigo en peligro de proyectar en ellos mis fobias, mis frustraciones. Culpando a otros por mis sentimientos, mis dolores, mis tristezas. Ahora cuando ya nos conocemos y aceptamos, con más claridad veo muchas cosas. Así que gracias a Ti mi Soledad ahora tengo más compañía. Me soporto y me soportan.
Gracias a Tod@s por hacernos compañía a mi a mi Soledad. Alivio para los que sufren calores en el norte, un poco de calor a los que pasamos frío en el sur.
Feliz Martes de Autoconocimiento.

Las (PL)


Las to zawsze było miejsce, gdzie można być inaczej. Tam będąc sam, nigdy się nie jest sam, zawsze się jest w harmonii, z tym co nas otacza. Lasu trzeba się uczyć, wszystko ma tam swój czas, miejsce, znaczenie. On raz jest opiekunem, raz jest wychowawcą, czasami jest ofiarą. Ogólnie potrafi tylko dawać, przez co często jest okradany kaleczony, zdeptany.

Lasu trzeba się uczyć, słuchać, bo słuchając lasu, można usłyszeć siebie i osobę obok nas. Trzeba tylko słowa, zawiesić w szumie drzew. Dotlenić myśli i spojrzenia. Ptaki zazwyczaj dyskretnie, czasami natarczywie przypominają, że nie jesteśmy sami na tym świecie. Znalezione grzyby, jagody, poziomki, są dowodem, że na tym świecie, można jeszcze dawać dla zwykłej przyjemności dawania, dzielenia się. Nie za wszystko się płaci, nie wszystko się sprzedaje i kupuje.

Na wszystkich kontynentach, jeszcze zostały, okaleczone resztki rajskich ogrodów. Bez zieleni, ludzie z lasu umierają. Człowiek lasu i człowiek pustyni, szukając tego samego, szukają na rożne sposoby. Jedni w pustce kompletnej, inni w pełni, w nasyceniu barwami.

Gdzieś z lasu wyszła, i do naszych domów weszła, zielona wigilijność. Namiastka życia pełnego i nadziei, która się nie kończy, tylko zawsze odnawia.

Posiada niezwykłą siłę, potrafi przywrócić pokój, pokaleczonej duszy = osobie.
Każde drzewo zamyka w swym pniu historię, energię życia. Mogłoby opowiedzieć swoją własną historię, drogę, walkę w poszukiwaniu światła. One dyskretnie nam wskazują, że światło jest u góry, a nie na dole. Każdy musi uczyć się wybiegać w górę, choćby trochę nad przytłaczający problem, by tam w promieniach, sile, energii życia, odnaleźć rozwiązanie. Te same drzewa przypominają, że zawsze jest ktoś blisko, na kim w razie potrzeby można się oprzeć, kogo można dyskretnie podpatrzeć. My tak jak te drzewa, nie jesteśmy sami, zawsze jest ktoś blisko. Można się odizolować, lub zamknąć na innych, można mieć trudności w nawiązaniu z nimi kontaktu, ale to nie oznacza, że oni nie istnieją.

Las pokazuje, że na każdym poziomie, na każdej wysokości jest życie i każde jest ważne, każde jest w harmonii z resztą. Nie ma tych ważnych i tych zapomnianych, jest miejsce dla każdego. Różnorodność tylko świadczy o sile i zdrowiu lasu. W Borach Tucholskich przed laty przeżyliśmy wielką lekcję, niebezpieczeństwa jednorodnego drzewostanu, „Brodnica Mniszka” prawie zjadła nasze lasy. Świat jednorodny, szablonowy, jest światem ubogim, chorym, zagrożonym. Dziś uderza się, całą maszyną propagandową kulturową, w małych, myślących inaczej. Las nie znosi takiego hałasu. Hałas zabija słowa, opowieści, historie. I bez własnej historii, nie ma osoby silnej, zdrowej, z korzeniami. Każdy z nas, musi tę historię odkryć, opowiedzieć, określić. To przecież cudowna mapa, naszych poszukiwań szczęścia. Warto je poznać, opowiedzieć by zobaczyć gdzie już szukaliśmy, i co pozostaje do zbadania, to tak jak poszukiwanie grzybów. Ktoś kto ma doświadczenie, po cieniu, wilgotności, roślinności, drzewach, wie czego się może spodziewać w danym miejscu, gdzie musi iść, aby znaleźć, to czego szuka. Oczywiście, pozory mylą i można szukać bez oczekiwanego rezultatu. To zjawisko normalne i szukającego nie dziwi, wie jednak szukający, że szukając się znajduje, będąc w drodze się dochodzi do celu. Las zamiast, teorii woli akcję. W życiu, nie wystarczy wiedzie, trzeba wiedzę, którą się posiada, najpierw wykorzystać dla siebie, a potem dla innych. Ważna jest ta kolejność. W przyrodzie wszystko ma swój czas i swój porządek.

Drzewa pokazują też, że prawie całe życie, rozwija się pod korą. Często zapominamy o wnętrzu. Ono może dać siłę, witalność, może też zniszczyć osobę. Wszystko zależy od jego stanu, o to jak o nie dbamy. Drzewo, dba o swoje wnętrze, zapuszczając głęboko korzenie. Każdy musi mieć te korzenie, oparcie w rzeczach najważniejszych. Nauczyć się odróżniać to co od nas zależy, mieć odwagę by to zrobić zmienić, od tego co od nas nie zależny, mieć siłę by to przyjąć i mieć mądrość by odróżnić jedno od drugiego.
Zaskakuje czasami forma niektórych drzew. Nie traciły, na bezsensowną walkę, znalazły swoją własną drogę, by wzrastać. Choć wszystkie mają korzenie, w tej samej ziemi, tych samych wartościach, droga wzrostu każdego jest jedyna, niepowtarzalna. Każdy mijający rok, wzmacnia pień drzewa. Patrząc na układ słoi, możemy poznać, jakie lata przeżyło drzewo. Tak samo, może być z nami, mijające doświadczenia mogą nas powalić lub wzmocnić, wszystko zależy od naszej zdolności „przetwarzania”.

W lasach jak sanktuaria, pojawiają się polany, te magiczne miejsca, które pozwalają odpocząć, znaleźć schronienie, spokój. Nawet drzewom pozwalają na siebie popatrzeć z dystansu. Oddaliły się jedne od drugich, by innym i sobie stworzyć przestrzeń dla światła, cienia, wiatru, ciszy oraz innych mieszkańców lasu, ziemi i wszechświata.
Polany są jak zwierciadła dla lasu, i dla nas trzeba tylko mieć czas by na nich być, i by się w nich przeglądać.

Las jest wdzięczny do końca, tym którzy odchodzą, każde drzewo opadłe, każdy pień z czasem zamienia się w nowe życie, staje się podstawą, nowego wzrostu. Nic tam nie dzieje się bez przyczyny, bez sensu. Wszystko dzieje się z jakiego powodu i po coś. A zimą, gdy mróz wyssie wszystkie kolory z krajobrazu, w lesie będzie czekająca. skryta zieleń nadziei.
Może warto wejść do lasu, zgrać nasz oddech z szumem, napełnić się tlenem i zapachem. Niech w oczach tańczą iskry promieni słońca odbijanych w lustrze wody, prześwitującej miedzy gałęziami. Może zobaczymy tęczę.

Las zawsze będzie czekał, tylko my nie zawsze jesteśmy gotowi wejść do niego i przyjąć to co on nam daje. Tak trudno pozbyć się, tej odrobiny bezpieczeństwa, które nam daje nasz niezmienny świat. Nie odrzucajmy, tego zielonego zaproszenia do wolności i harmonii jakie nam daje las.



  Naranjito, Paragwaj grudzień 2005

Droga (PL)



Patrząc daleko, widzę wiele dróg, które giną na horyzoncie kryjącym tajemnice. Wydaje się, że wszystkie prowadzą do nieskończoności. Wybierając jedną drogę idąc nią odkrywamy że horyzont nam ucieka, czy to znak że nie watro iść? Droga jest po to by nią iść, docierając do jakiegoś punktu w naszym życiu zawsze odkrywamy, że nam pozostaje droga do przebycia. Zawsze to co robimy, myślimy, śnimy możemy zrobić lepiej.
Pokonywanie drogi może nam pomoc otworzyć i poszerzyć nasze punkty widzenia nasze spojrzenie na życie i innych. Kto zawsze pozostaje w tym samym miejscu, zapomina, że gdzieś dalej jest świat, który czeka by go odkryć. Wśród zakurzonych dróg naszego życia kiełkują i dojrzewają małe i wielkie historie nas wędrowców.
Być samotnym wędrowcem albo być wędrowcem we wspólnocie z innymi to dwa sposoby kroczenia przez życie. Nas otacza dziwny styl kroczenia przez życie, wiele osób idących w grupie ale idących samotnie. Nie idą samotnie bo tak sami wybrali, tylko dlatego, ze boja się dzielić z innymi. Czasami myślą, że muszą bronic swoich małych życiowych zdobyczy, które wydaja się nam nieodzowne do szczęścia. Warto od czasu do czasu popatrzeć na nasze życie. Co dźwigamy cały czas ze sobą, ile rzeczy odkładamy na później, i to „później” nigdy nie nadchodzi nie zamienia się z w „teraz”. Tak trudno nam nie wlec za sobą ciężkiego i bolesnego bagażu przeżyć. Całej naszej kolekcji traum, kompleksów, skrzętnie gromadzonej przez długie lata. Jakikolwiek zapalony kolekcjoner hobbysta mógłby nam pozazdrościć oddania z jakim zbieramy rozpamiętujemy odświeżamy odkurzmy wszystko to co nam może pomoc czuć się źle.
Chodzenie po górach, zmusza nas, do chodzenia mądrego, tam widzimy jasno, że ze zbędnym bagażem nigdzie nie dojdziemy. Szukaj tego co ci może pomoc i zostaw raz na zawsze za sobą, to co cię rani.
Pamiętam starszego człowieka który przed laty idąc przede mną niosąc moja torbę lekkim krokiem wspinał się od potoku w Tocoymohom. On potrafił iść przez życie nie męczył się, chciał bawić mnie rozmowa, a mi serce wyskakiwało z piersi i urywał oddech. Ledwie byłem w stanie iść. Stałem się uczniem drogi. Wiele czasu zużyłem by uspokoić moje kroki dobrze oddychać i przyjąć rytm życia i świata który mnie otacza. W ten sposób mogę iść w teraźniejszości i przyszłości czując mądre głosy i ślady przeszłości które nas dopingują.
Bardzo trudno odkryć i zrozumieć różnicę miedzy tymi którzy wiedza gdzie idą i tymi co szukają drogi. To co najważniejsze to wiedzieć gdzie się chce dotrzeć i wyjść z miejsca w którym się jest. Jeżeli zdecydujemy się tyko szukać drogi skazujemy siebie na chodzenie po pomylonych drogach których czas już minął pełnych starych przeszkód. Do wielu miejsc no dotrzemy nigdy z powodu braku znanych dróg. To co powinniśmy tworzyć to drogi dziś idąc jutro czyli tworzyć przyszłość. To może spowodować wielkie niezrozumienie tych co nas otaczają. Ocenią nas na rożne sposoby zaliczą do grona szaleńców. Oskarżą o pychę, głupotę a nawet bunt. Ale tylko tak można dotrzeć do snów, tylko tak można poznać świat i samego siebie. Tylko tak można dać racje naszej nadziei.
Drogi zawsze mają ślady przeszłości innych wędrowców i marzycieli, którzy wędrowali swoje sny i projekty. Mądrze robi kto uznaje te ślady i uczy się od nich.
Nasze nowoczesne społeczeństwo jest tak przyzwyczajone robić drogi szybkiego ruchu którymi się kroczy nieuważnie. Szybkość nas izoluje, uniemożliwia dostrzec wszytko co się dzieje na poboczach życiowej drogi uniemożliwia refleksje na temat wartości obranej drogi. Kilka dróg które znamy wydają nam się jedynymi możliwymi, jedynymi słusznymi. Nie zadajemy sobie pytań tylko patrzymy na horyzont szukając punktu do którego chcemy dotrzeć i nie interesuje nas jak idziemy.
Każda osoba robi swoje własne drogi w swoim życiu i kiedy jest kilka osób razem możliwości wędrowania się mnożą i warto pomyśleć jakie punkty odniesienia mamy w naszym życiu. Co określa naszą wędrówkę, żebyśmy mogli dobrze odnaleźć nasze położenie i nie czuć się zagubieni. Światło wartości zasady ideały. To pomaga odkryć jak daleko poza nami zostawiliśmy nasze obawy, strach, żale niewiare w nasze możliwości, i jak daleko jest to co przed nami: poczucie własnej wartości, godność, dumy realizacji siebie, udziału w życiu rodziny, wspólnoty, społeczeństwa. Na każdej drodze którą kroczymy coś pozostaje za nami a coś pojawia się przed nami. Zawsze jest jakiś punkt do którego powinniśmy dotrzeć coś co można poprawić polepszyć wyśnić zrealizować. Nie ma drogi która nie pozwala na zrobienie czegoś nowego czegoś innego. Każda droga nas ubogaca przez to co widzimy spotykamy znajdujemy. Spotykając innych wędrowców którzy wyhodzą na przeciw swoim snom odkrywamy inne światy, projekty, sposoby na wędrowanie na spotkanie jutra.
Zawsze jest wiele dróg i wiele sposobów na kroczenie tymi drogami. Wszystkiego się człowiek uczy w drodze w drodze przeżywa. Osoba która się zatrzymała w jednym miejscu jest martwa. Można być fizycznie w jednym miejscu ale nasze myśli nasze serce krocza dalej. Każda droga ma swoje pobocze, cień w którym można usiąść, odpocząć, popatrzeć i zobaczyć
Starsi ludzie którzy wędrują po znanych sobie drogach z wiekiem idą wolniej uważniej aby się nie zranić i nie iść źle drogą którą już się zna. Wiedzą że droga się zmienia i chociaż się wędruje tym samym szlakiem tyle razy, zawsze można dostrzec coś nowego. Cień, promień słoneczny, mogą zmienić obraz tego co widzimy lub skierować nasze myśli na coś innego odległego. W tajemniczy sposób drogi się łączą krzyżują splatają. Każdy z nas musi iść dragą która najlepiej doprowadzi do oczekiwanego szczęścia.
W świecie w którym czasami się nam wydaje że straciliśmy kierunek i cel potrzebni są wędrowcy, którzy wiedzą gdzie chcą dotrzeć. Ludzie gotowi tworzyć nowe drogi, ucząc się od tych co szli przed nami. Zdolni oprzeć się pokusie dróg łatwych, dróg ludzi wygodnych, bez zasad, wartości, snów, marzeń, i bez celów w życiu. Idźmy w stronę światła.



Naranjito styczeń 2006

martes, 23 de julio de 2013

Gościnność (PL)

Gościnność jest podstawa życia wspólnotowego, jakby naturalna koleją rzeczy, gdy się mieszka wzdłuż drogi życia, zawsze nas odwiedzi jakiś podróżny, jakiś przechodzień. Jeżeli nas odwiedza to znaczy, że swoją obecnością coś wnosi w nasz świat, otwiera go na nowe, poszerza, wzbogaca. Tak w Meksyku wśród Huasteków, tak w Paragwaju wizyty przyjmuje się zazwyczaj na zewnątrz. Dom jest miejscem przeznaczonym na nocny wypoczynek. Życie toczy się na zewnątrz, w cieniu. Pojawiają się zawsze powitalne pytania: Co mówi nasze serce? Jak się czujemy? Jak nas traktuje życie? Po nich następuje zaproszenie do przybliżenia się, zajęcia miejsca, odpoczynku. Po chwili rozmowy, która zazwyczaj tka się powoli zaprasza do wypicia wody w Meksyku i terere w Paragwaju (terere to mate pite z zimna woda z lodem).
Woda jest ciekawym elementem w obu tych wypadkach, woda jest źródłem życia, nieodzownym elementem, tak jak drugi człowiek, jego obecność. Wizyta kogoś w dawnych czasach kiedy przybysz był jedynym źródłem informacji o świecie, była zastrzykiem nowego życia, dawała możliwość zdobycia nowych informacji, wiadomości o tym co blisko i daleko o czymś co już jest znane i poznania czegoś nowego. Zawsze dawała możliwość wymiany. Ktoś kto był tam, opowiada o tym co przeżył i widział tam, ale w tym samym czasie, jest spragniony tego co działo się tu, łączą się dwa światy, rodzi się nowe życie, nowa świadomość.
Dużo by opowiadać o zwyczajach przyjmowania gości, w ważnych momentach w kulturze huastekow. Zawieszanie naszyjników z kwiatów ( kwiat symbol prawdy i świętości) Okadzanie tradycyjnym kadzidłem zawsze z odniesieniem do 4 kierunków wschód, zachód, północ, południe, zaczynając od wschodu który jest kierunkiem życia, wschodzącego słońca. Chodziło o zachowanie harmonii kosmicznej, poszanowanie odwiecznych praw. Harmonia zapewnia porządek. zdrowie. Goście przechodzą pod zielonym łukiem, zrobionym na drodze lub w wejściu do domu (rodzaj bramy). Łuk symbolizuje łączenie się dwóch światów, boskiego i ludzkiego. Każdy gość to wysłaniec Boga. Ma dla nas przesłanie. Jeżeli to nie są jego słowa, jest to sama jego obecność, jego sytuacja życiowa.
Ciekawe, że w języku hiszpańskim, podobnie jak w innych językach min. angielskim gościnność- Hospitalidad (wymawia się bez h), jest tak blisko słowa Szpital- Hospital. Gościnność ma wiele wspólnego ze zdrowiem, czy zdrowieniem, lecznicza wymiana pozytywnych energii, wspólne szukanie rozwiązań, dzielenie się.
W Paragwaju zawsze zaprasza się do stołu, choć garnek będzie pusty, ale trzeba się dzielić wszystkim. Zwrot guarani Kova ñande roga (czytaj: kowa ńande roga) oznacza to nasz dom nasz czyli twój i mój nasz wspólny. Gdzieś jeszcze pozostaje echo wędrowniczej przeszłości tego społeczeństwa Guarani. Ugościć oznacza uratować życie.
Język guarani ma te osobliwość, że ma dwie formy pierwszej osoby liczby mnogiej, jedna włączająca ñande i druga wyłączająca ore. Gdy mowie ore roga - nasz dom mówię, że to mój dom, mój i mojej rodziny, ale nie osoby do której się zwracam, a gdy mowie ñande roga mówię, że to nasz dom, mój, mojej rodziny ale i osoby do której się zwracam.
Obecność wizyty jest błogosławieństwem, zawsze wzbogaca.
Bardzo źle widziany jest pospiech. Tropikalna cierpliwość odkłada na bok zegarek, żyje się rytmem wydarzeń w których się uczestniczy. Czasami wydaje się, że wszystko zamiera czas płynie wolno, czasami nagle wszystko przyspiesza w nawale spraw by znów wrócić do swego naturalnego rytmu. Inaczej nie można to słonce, ta wilgotność mają swoje prawa. Gość zazwyczaj uważnie, z szacunkiem, wchodzi w ten rytm Rodziny którą odwiedza. Siadając, uzyskuje miejsce w nowej dla siebie przestrzeni. Rozmowa pozwala umiejscowić się w czasie. Powstaje jedność, zespolenie. Po nasyceniu się obecnością, następuje rozstanie, każdy bogatszy o coś nowego co zaniesie w swój świat.

INACZEJ (PL)



Inaczej - słowo którego czasami się boimy. Ma w sobie coś, co ze szkoły, czasami kojarzy się, z brakiem poprawności w działaniu lub formie. Zawsze coś się porównuje do wzorca, nauczonego od dziecka. To zapewnia poprawność rytmu, który nas prowadzi w życiowym tańcu.

Czasami jednak, zmienia się nasz czas i przestrzeń. Nie jest to tylko przeniesienie geograficzne, tyko odwrócenie pewnych form, do tej pory niewzruszonych. Po pierwszym zetknięciu, kiedy już zaczyna się wsiąkać w nową rzeczywistość, mija egzotyka i zaczyna się budowanie własnego miejsca, własnego „ja” które szuka odniesień, tu a nie tam.

Nagle okazuje się, że to co było oczywiste, już takie nie jest, nie jest tak bardzo pewne. Zima zamieniła się w lato, i to nie ma nic wspólnego z ocenami, czy to dobre czy złe, jest po prostu inaczej. Zaskakuje. porusza grunt pod nogami, chwieje naszymi pewnymi pozycjami. Nowe staje się powszednie, zwykle i gdzieś widzi się miejsce na łączenie, współistnienie. Gdzieś obok opłatka, pojawi się kwiat kokosu, bo to przecież symbol paragwajskich Świąt, to on wypełni zapachem mój dom.

Nie będzie dużej ilości dań a przy stole pojawi się wiele pustych miejsc może zbyt wiele jak na mój gust. Będzie inaczej, pojawiające się codziennie w drzwiach bose dzieci z indiańskiej wioski przypominają zbyt wyraziście Betlejem i obowiązek dzielenia się miłością i nadzieją. Wiem że to co ugotuję i upiekę będzie bardziej dla nich niż dla mnie.

Dom będzie czysty i ozdobiony, może to co można by powiedzieć przy wspólnym stole, powie się przez internet lub telefon. Kiedyś ta czasami bolesna inność, pustka, niepokoiła, raniła, dziś daje sens do bycia całym sobą.

Będzie świeca, kolędy i cienie w migoczącym świetle, przypominające tych wszystkich, których kocham z życzeniami dobra, harmonii i jasnej drogi na spotkanie siebie i innych. Może to, że jest inaczej, pozwala zrozumieć, wiele z tego, co było normalne, z tego powodu, nigdy nienazwane, niewyjaśnione i niepowiedziane. Teraz nadchodzi czas, by poubierać w słowa uczucia. Leczyć te raniące. Zarazić się dziecięcą radością, odbijającą się w oczach, kolorowymi światłami. Przecież to, że rodzi się On, to najlepszy dowód na to, że może być inaczej. Od nas zależy czy to zaakceptujemy i zrobimy pierwszy ruch, by wyjść na spotkanie samych siebie i innych.

Niech nam zawsze będzie wigilijnie, choinkowo, inaczej.

Wesołych Świąt.

Mietek Ropiñski
Paragwaj Naranjito 20.12.2009

Milczenie na ten sam temat (PL)

Potrafimy doskonale mówić na wiele tematów, gorzej bywa ze słuchaniem. Milczenie, bywa postrzegane, jako brak kontaktu. Czuć napięcie, zagrożenie, gdy zapada cisza, czasami czujemy się nieswojo. A przecież, tak jak się mówi na ten sam temat, tak można milczeć na ten sam temat. Nie chodzi o przemilczanie czegoś, tylko o powolne tkanie rozmowy, o zmianę stylu i poziomu komunikacji. Milczenie jest potrzebne by zdać sobie sprawę, gdzie się dokładnie jest, jakie są punkty odniesienia, jaka jest muzyka naszego życia. Standardem jest siadanie naprzeć siebie co już z góry zakłada pewną konfrontację. Rzeczy ustawione na przeciw siebie, mogą się zderzyć, powodować napięcie. Brakuje nam, tych samych punktów odniesienia, które otwierają drogę do dialogu, rozmowy. Dopasowanie się do rytmu życia, krajobrazu, oddechu przestrzeni. Pomieszczenie zamknięte, zamyka pewne pola, koncentruje czasami duże napięcia. Spacer gdzie istnieją te same punty odniesienia i jest ten sam rytm kroków ułatwia, słuchanie, czucie i zrozumienie. Nie można słów wypychać, trzeba je uwalniać, zawieszając w przestrzeni, tworząc kompozycje, zwracając uwagę na wzajemne zależności. Zbliżenia i zmiany kątów perspektywy, jak przy podziwianiu cudownego obrazu, pomagają dostrzec to co piękne a ukryte lub bolesne i niewidoczne na pierwszy rzut oka. Tak samo jak z Tobą rozmawiam, tak milczę na ten sam temat. Pozwalam by po chwilach ciszy moje słowa spotkały z Twoimi. W ciszy do każdej treści która chcę wyrazić dopasowuję odpowiednie słowo. Nasze milczenie i nasza rozmowa są pełne szacunku.

lunes, 22 de julio de 2013

SŁOWA (PL)

Słowa zanim wychodzą pozostają przez chwilę oczekując zaproszenia na bankiet życia. Są jak zaproszeni na bal którzy zanim się tam udadzą szukają najlepszych krawców i najlepsze kreacje. Uczucia ubierają się w słowa czasami trochę nie do szyku czasami modnie, bywa, że coś im to nie pasuje, nawet je oszpeca.
To co czujemy wewnątrz prędzej czy później pojawi się na zewnątrz. Nie można tego ukryć przez długi czas. Czasami słowa próbują przesłać informacje o tym co w środku jest ukryte delikatnie sygnalizując rożne stany uczuciowe. Jest radość, którą można zarazić innych, pojawia się też ból cierpienie i samotność.
Nie jesteśmy właścicielami słów. Wydaje się ze one przychodzą do nas czasami bardzo wolno a czasami lawinowo. Nie mamy pełnej kontroli nad tymi które do nas przychodzą mamy za to możliwość kontrolowania tych które z nas wychodzą. Nasze stany usprawiedliwiają czasami nasze słowa, ale mimo wszystko musimy być bardziej odpowiedzialni by słowami nie ranić by traktować innych tak jak chcemy być traktowani.
Nasze myśli ubrane w słowa powinny przejść przez filtry miłości, odpowiedzialności, użyteczności, rozsądku, dobra. Warto się siebie zapytać czy to co mówię buduje miłość, czy jest użyteczne dla mnie i dla innych, czy jest dobre, czy mowie to z cala odpowiedzialnością. Jest obok słów potrzebne milczenie. Ono też zawiera informacje ono też jest przekazem czasem na medytacje słów i uczuć które powinny być wyrażone. Słowami można pogłaskać, można też zranić. Niech te nasze staja się łagodnym balsamem który zaczyna leczyć i pokrywać rany i blizny. Słuchajmy siebie i słuchajmy innych, może znajdziemy klucz którego nam brakowało by bardziej otworzyć nasze serce. I lepiej wyrazić nasze uczucia znaleźć słowa które ułatwią spotkanie z sobą samym i z innymi.


Naranjito wrzesień 2009

ŚWIECA (PL)


Czasami nad nami pojawia się ciemność. Gdzieś na życiowej drodze gubimy światło. Problemy zamykają kręgi, wydaje się, że nas osacza niepowodzenie. Burze w sercu, grzmoty na zewnątrz, w rozmowach z osobami bliskimi, a przecież bardzo kochanymi, których nie chcemy ranić. Mimo wszystko z naszych ust nie płyną a spadają lawinami kolczaste słowa.
Dobrze w takich momentach usiąść przy stole, przy zapalonej świecy. Jej płomień ma moc oświecania, łagodnego rozpraszania ciemności. To nie światło elektryczne, które rozbija ciemność, panuje nad nią. Płomień świecy cierpliwie rozpływa się, migocze, rozjaśnia. Nie ma ostrych konturów, ani form, światłocień jest łagodny. W życiu, tak właśnie możemy zacząć patrzeć na problemy.
Nawet na morzu w czasie sztormowej pogody, na statkach paliły się świece i wiatr wypełniał żagle, by statek mógł dotrzeć do portu. Problem polega na tym, że czasami nie wiemy dokładnie do jakiego portu chcemy dotrzeć, dlatego gubimy się, wszystko wydaje się rozdrożem, labiryntem.
By świeca nie zgasła, nauczyliśmy się ja chronić, osłaniać jej płomień, dokładnie tak samo możemy chronić nasze szczęście, radość, dobre samopoczucie. Wiatry i burze stanowią część naszego krajobrazu, wiemy, że istnieją, nauczyliśmy się z nimi żyć, a nawet korzystać z tego, co nam dają. Tak samo możemy, przy zapalonej świecy, odkryć blask ukryty w naszych doświadczeniach, przeżytych problemach, a nawet tragediach. W nich też istnieje blask, ale dlatego, że nie pada na nie żadne światłu, nie widzimy blasku, odbicia refleksji.
Przybliżmy nasze życie do zapalonej świecy. A gdy do świecy, do stołu siadamy z innymi osobami, to możemy zobaczyć, jak światło odbija się w ich oczach, ile blasku jest w ich sercu. Pojawiają się iskry, które rozpalają pozytywne uczucia.
Ogień uwalnia historie. Wiedzieli o tym nasi przodkowie siadając przy ogniu, wiemy o tym my siadając przy zapalonym ognisku i przy zapalonej świecy. W oczach pojawiają się iskry nadziei, trzeba je tylko potrafić rozdmuchać, by oświeciły nasze życie.
Zbyt silne światło oślepia, w świecie neonów i silnych efektów, potrzebujemy czegoś bardzo prostego, czegoś co nam da trochę ciepła i trochę światła potrzebnego w naszym życiu. Światło świecy, oświetla tworząc krąg, w tym kręgu mogą znaleźć się nasze słowa, jedne bliżej światła, inne dalej. W świetle możemy połączyć, te rozdzielone przez ciszę, nieporozumienia i sprawdzić, jakie cienie rzucają na nasze życie. Odkryjemy, że cień zależny od kąta padania światła i odległości od jego źródła. Tak jest w życiu, wszystko zależy od tego jak daleko, odchodzimy od miłości, która nas łączy i pod jakim kątem, patrzymy na nasze życie, na problemy i na innych. Czasami by coś zmienić, trzeba tylko odpowiednio to oświetlić i zmienić kąt, perspektywę. Warto pamiętać, że przy świecy, inni mogą nam pomoc obserwować światło i cienie. Świeca i stół dziwnie nas łączą, nie tylko są synonimem romantycznej kolacji, lecz także szczerej, leczącej rany rozmowy.

Stół (PL)

Stół to miejsce spotkania, to nie tylko mebel. Na stole kładziemy talerze i słowa.
Zawsze jak pojawiają się słowa, pojawiają się również emocje i historie, które im towarzyszą. Każdy z nas przynosi, czasami na pól zakurzone, trofea zdobyte w minionym tygodniu lub odłamki tego, czym miało być nasze życie, lecz nigdy nie było... nasze niespełnione marzenia, niezrealizowane, plany, projekty...
Wszystko się zmieści, gdy stół jest dobrze ustawiony. Nic nie spadnie, każde słowo ma swoje miejsce, zwłaszcza gdy wyszło z serca, gdy było słuchane, uszanowane. Ten kto słucha, zawsze służy za wsparcie, temu który mówi. Nie można postawić zbyt wiele ozdób na stole, gdyż stół nie służy do tego. To co drugorzędne, nie może ukrywać tego, co pierwszorzędne, ważne, życiowe...
Stół nigdy nie powinien być zbyt duży, ponieważ zbyt duży stół, oddziela oddala osoby, słowa, rzeczy, nie pozwala dostrzec, twarze, oczy. Nie widzi się wzajemnych powiązań, relacji,, połączeń miedzy osobami, słowami, wydarzeniami, oddala przyczyny od skutku.
Przy stole dajemy pokarm naszemu ciału, ale również naszemu duchowi. Do tego trzeba szukać harmonii, dać każdej sytuacji, rozmowie, czas jakiego potrzebuje, tak jak potrzebny jest czas do gotowania. Smutny jest stół samotny, ale również jest smutny stół, przy którym jest dużo osób, ale mało słów i uczuć.
Gdy pojawia się napięcie, to najlepszy znak, że zbyt dużo słów jest w sercu, a zbyt mało na stole. Powinno się je umieścić, ostrożnie, czasami poukładane, a czasami wybrane losowo, bo to co ważne, to dzielenie się, a nie chowanie. Trzeba dać, by potem móc przyjąć. Stół staje się oazą, przystanią, bezpiecznym portem, gdy jest przy nim dialog, komunikacja. Pozostaje zwykłym meblem gdy usta, serca i pięści się zamykają, i jest tylko cisza. Ta sama cisza, która w jednym miejscu, jest błogosławiona i potrzebna, w innym jest przeklęta, raniąca, bolesna...
Siadam ja, ale ze mną, siada cale moje życie, cały mój świat, często tak zabiegany, zagoniony. To co dzieje się we wszystkich kierunkach, ja zaczynam ustawiać w jednym: ja stół, ja inne osoby przy tym samym stole. Pozwala to uporządkować, poustawiać, nasze życie. Spokojny czas na stole, zmieści się cała łamigłówka naszych codziennych zmagań, te dziwne układanki, tego czego nie widzimy my, widzą inni i mogą nam pomóc.
Dania, które pojawia się na stole, wymagają przyrządzenia, poddawane są rożnym procesom. to co przynosimy do stołu siadając do niego, też jest owocem rożnych życiowych sytuacji, procesów. Czasami to owoc słodki, czasami bardzo gorzki. Wszystko to składa się na cudowny smak życia.

Smacznego.

Frio endurecedor

En el aire frio, tiritan unos cuantos pensamientos, esperando, que los dedos congelados, serán capaces de teclearlos. No tienen prisa, saben que llegará su momento. Entran en el cuerpo, calentando suavecito como el mate. Con un poco de ropa, un mate, un café o una infusión, vencemos el fío. Este frío de afuera no es el peor. El que más daña es él de adentro. Cuando el amor, el cariño ya se vacían de gestos, palabras y detalles. Solo queda un poco de costumbre, mezclado con rutina. Una mezcla poco balanceada y nada nutritiva, además muy difícil de digerir. Creando un caparazón de indiferencia. Si uno se descuida invade todo. Esta congelada dureza se disuelve con un poco de mimos, una dosis de ternura un detalle sorpresa, que hace que el corazón empieza latir más rápido. El amor traspasa cada caparazón.
Feliz Lunes de Detalles

Silencios

Esta mañana tomando mate, descubrí, que tengo una buena colección de silencios. Lo que pasa, que todos están mezclados. Junto con los que muestran respeto y prudencia, están los que
son fruto de ignorancia y confusión. Entre los que son como invitación para la escucha y meditación, están los que son fruto de cobardía y comodidad. Como es sábado, voy a ordenar los silencios. Me quedaré con los buenos y otros voy a reciclar. Ganaré espacio para una buena conversación.
Feliz Sábado de Silencios y Palabras.

Espejo

La Vida muchas veces, se parece a un gran espejo. Me acerco con tantas esperanzas y veo un reflejo de lo que soy, no de lo que creo ser. Cuanto más soy capaz de ver la belleza, con más facilidad la encontraré. Cuanto más sonrisas envío, más sonrisas regresarán a mi. Soy yo quien decide como me quiero ver y lo que quiero ver en mí y en los demás.

Miedo

Otra vez el frío nos encoge. Nos escondemos en nuestros propios brazos. Buscando cada grado de calor. Igual nos encogemos, cuando tenemos miedo. Intentando defender lo que más apreciamos, lo que tenemos dentro. Parece, que la agresión dirigida hacia cuerpo, más que el cuerpo, golpea el alma. Las heridas por dentro, se curan mucho más lentamente, que las por fuera.
Miedo paraliza, miedo endurece, miedo ata y ensordece. Cuando hay mucho miedo, se bloquean todos los accesos al corazón.
Protegerse de frío parece ser más fácil. Ponemos un poco de ropa. Nos abrigamos, tomamos algo caliente. Protegerse de miedo, resulta mucho más difícil. El único abrigo disponible y eficaz, es el abrazo de la persona amada, que nos da seguridad y detiene toda agresión. Si tienes miedo de algo o de alguien, dilo a una persona amada, no te cierres, ni en tu soledad, ni en tu dolor.
Feliz Viernes de Abrazos

Sembrando

Hoy me toca trabajar en la huerta. Voy a sembrar las verduras. Tal vez, haré algo más. Primero me tocó limpiar el terreno, quitando todo lo que lo contaminaba. El tiempo hizo crecer plantas no deseadas, que dan frutos no deseados. Luego tuve que ablandar la tierra, prepararla para que pueda recibir, acoger las semillas. El encuentro de los dos será como una fiesta de la vida. Invitarán la lluvia y el sol al banquete. Mimadas por el tiempo, darán frutos, que espero con tanta esperanza e ilusión. Todo esto me lleva a pensar en la manera en que sembramos las palabras entre nosotros. Como preparamos el terreno. Cuanto cariño, tiempo dedicamos, para tener los frutos deseados. Ni las semillas ni las palabras se disparan sino siembran con cuidado.
Feliz Jueves de Siembra de Palabras.

Preocupación

Estás ahí donde me voy. Pareces compañera de viajes y de descansos. Presente en el trabajo y estudio, antes de que yo consiga llagar ahí. Huérfana de alegría, prima hermana de tristeza, sobre Ti hablo mi querida Preocupación. No te puedo entender, ¿por qué no disfrutas de ningún éxito, ni trabajo bien hecho? Para cada solución buscas un problema. Te hinchas con los ayes profundos. Atenta a cada sombra, mancha, fisura, pliegue, agujerito. Huyes de las risas. Te asusta la confianza, odias a la seguridad. Quieres estar en el centro. Los que si fijan en ti olvidan que la vid sigue, que hay tantas cosas bellas en ella. Y aunque muchas veces no pueden hacer nada te celebran alimentan adoran. Te confunden con la prudencia, con la previsión hasta con la misma reflexión. Mientras todo parece tan sencillo. Frente a un problema si se pude hacer algo se hace se busca la solución y si no para que preocuparse.
Feliz miércoles de Claridad.

Dudas

Estas sentado, acostado, viajas o caminas, durante el trabajo o a la hora de descanso... No existe ningún repelente, que te proteja de la invasión de Dudas. Tan pequeñas y tan insistentes como solo ellas saben ser. Crecen infladas por cada; “tal vez es cierto”. Te pican como mosquitos, transmiten la desconfianza. Ya no sirve disimular que aquí no pasa nada. Mejor usar la pomada de la sinceridad sobre las ronchas que se forman. Había sido que las dudas que no le temen a nada, ni a nadie, tienen miedo, sienten horror a dialogo sincero. Unico remedio que las espanta y te proteje.

Palabras 2

A veces las palabras buenas se nos quedan dormidas. Otras veces medio asustadas, un poco tímidas tardan mucho en salir. Un rico mate, un café por la mañana despiertan las palabras. Las hacen nuevas, les quitan el peso de ayer. La palabras nuevas suaves se ponen en fila frente a tu corazón. Sin apuro acarician tus sentidos, bailan y avanzan. Tú eres su destino. Pueden ser como tu bastón y tu compañía durante todo el día. Si los recibes, dalos a otros, no guardes, comparte. Sonríe
Feliz Lunes de Palabras Buenas.

Palabras

Cuando tus ojos miran mis palabras, mis palabras te miran los ojos.
Mientras más profundo entras en el texto. Más el texto entra en tu alma.
Los dos se buscan, se necesitan. Se sonríen, se suspiran.
Cuando tú dormirás las palabras se buscaran, las unas a las otras, para encontrarse en una frase, que leerás al día siguiente.
Las palabras no se terminan en la pantalla. Siguen viviendo en tus suspiros y sonrisas. Se irán soñando

sábado, 20 de julio de 2013

Agresión

Contigo no existe la calma. Te quedas en alerta buscando tu presa. A veces, apareces como una semilla que se hincha y crece, o vienes montada sobre palabras espinosas, como una animal listo para saltar, sacando sus garras - mi siempre agitada Agresión. Arañas hasta el fondo del alma. Mientras más pronto en la vida, en la infancia hieres, más tarde se curan tus heridas. Tan ruidosa en la calle, sueles ser callada, instalándote en los hogares, apenas haces ruido. En la casa se sufre en el silencio, sin hacer escándalo. Atacando, esperes ataque, si como respuesta encuentras paz y amor, no sabes que hacer. Te encojes huyes desapareces.
Hoy a cada mala cara respondamos con una sonrisa sincera.

Indiferencia

Siempre de espaldas a mi. Bostezando cuando hablo, soplando cuando alguna llama se enciende. Ampliamente instalada y siempre actualizada, gozando de perfecta salud, viviendo en muchos hogares, acostada en muchos lechos - mi distinguida Indiferencia. Tú si sabes dominar cada musculo de la cara, congelando las sonrisas, antes de que se dibujen en los labios. Mantienes a segura distancia las sorpresas y euforias. Escondes el cariño y vacías los sentidos. Y cuando ya todo consigues tremendamente te aburres. Luego buscas amistad pero quien te quiere por amiga mi querida indiferencia. Quedate sola, yo voy a saldar a la gente. Juntos te transformaremos en una gran Diferencia